Wesołych i szcześliwych świąt oraz wszystkiego co najlepsze w nadchodzacym Nowym Roku 2014 .Spełnienia marzeń i wogule wszystkiego życzy Ana Urikori z Akari Urikori.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
wtorek, 24 grudnia 2013
sobota, 14 grudnia 2013
rozdział 6-przyjazd dawno widzianego kuzyna
Mineło kilka tygodni od tamtego wydarzanienia Carlisle wraz z Esme zawiesili kare Anie . Akari czesto myslała o rodzinie i o powrocie do nich.Ana czesto chorowała na przeziebienie ,lub cos innego sie z nia działo ,za to Akari sie do nikogo nie odzywala ,jedyna osoba z którą rozmawiala jest Rosalie.Tego dnia Ana czuła sie gorzej niż zazwyczaj ,Carlisle martwiac sie stanem córki zwołał narade rodzinną w salonie akurat w tej chwili kiedy wszyscy omawiali co zrobić weszla Akari ,patrząc na każdego z kolei po chwili powiedziała.
-Wracam do domu do Japonii.-An coś zaczeła mówić do Akari po cichu lecz ta zmroziła ja zimnym wzrokiem i poszla do swojego pokoju sie pakowac.
Rosalie patrzyła na Ane, a po chwili było słychać kroki Akari. Zeszła i znalazła się w przedpokoju ubrana i gotowa do wyjścia. Nagle Alice zesztywniała. Przed jej oczami ukazała się dramatyczna scena śmierci rodziny Akari. Szybko się przy niej znalazła informując ją o tym. Ta spojrzała na nią tempo, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
- Ta jasne. A ja to niby wróżka zębuszka. Darujcie sobie, lecz z wami nie zostanę.
-Przepraszam cie Akari za to ,że cie wypchnełam przez okno i wogóle za wszystko , ale ja nie chce abyś wracała prosze ...
Akari słyszac te słowa znieruchomiała a potem poszła w swoją strone olewając wszystkich kiedy chciala wyjść do salonu wparował jak huragan chlopiec o czerwonych oczach i włosach krzycząc.
-Ana ! Kuzynka jak ja cie dawno nie widziałem ...Boze a tobie co znowu ?! A ty to kto...?
Spytał sie patrzac na lustrzane odbicie An.
-Dante to Akari Urokiri i jest...
-siostra an-powiedziala alice
- I własnie wyjeżdża -Powiedziała wkurzona całym tym teatrzykiem Akari .
-Kuuurde, co sie z wami dzieje ludzie? Ja przyjeżdżam a wy wyjeźdżacie. - Powiedział ze znudzeniem i smutkiem Dante. Akari wkurzona złapała go za kołnież koszuli, przysuwając do swojej twarzy.
- Nie jestem jej siostrą.- wywarczała mu do ucha, odsuwając z siłą z przejścia wychodząc.*PUK* *PUK* - rozległo się stukanie po całym domu.
-Z buta wjeżdżam! Cześć ludzie! Co u was? O, cześć, kim jesteś mały? - Przywitał się ze wszystkimi Naruto.
-JA NIE JESTEM MALUTKI! ODSZCZEKAJ TO! JUŻ! ZA KOGO TY SIE MASZ?! - Krzyczał przez cały czas Dante.
-Tak się zachowujesz, właśnie tak wyrażasz swoją dojrzałość?A mam sie za chłopaka Any - Odpowiedział młodszemu blondyn.
Dante przywołał runę ognia, która przyzwała jego miecz, od razu gdy Naruto zobaczył, zaczął robić Rasengana. Miało nastąpić do wybuchu, lecz Ana tuż przed zderzeniem przywaliła dwoma rękami w twarze Naruto i Dantego. Skończyło się na siniakach. Gdy wszyscy się uspokili An zemdlała lecz przed upadkiem na twardą ziemie złapał ją Naruto.
* * Jacy oni wkurwiający! Na szczęście zaraz znajdę się na lotnisku a potem u siebie w domu....* Myślała jadąc taksówką na lotnisko..
-WOOOOO, ANAAA! WSTAWAJ! - Krzyczał czerwonowłosy.
-Ana, Anaa! Wstawaj! - Wrzeszczał jak mała dziewczynka Naruto.
Po kilku godzinach Ana zaczęła się budzić, i pierwszą rzeczą którą zrobiła to walnęła Naruto w twarz.
-CZEMU WY TU JESZCZE JESTEŚCIE? IDŹCIE SZUKAĆ AK!!! - Wrzeszczała Ana wymachując rękami.Po czym wzieła za fraki Uzumakiego i pocałowała go namietnie w usta.Dante to widzac pobiegł na zewnatrz szukac Akari.
* W SAMOLOCIE*
Akari z wielkim uśmiechem, patrzyła na przemieszczające się chmury. Chciała jak najszybciew wylądować, udać się do domu i posiedzieć z rodziną, którą zna i kocha całym sercem....Po wylądowaniu oraz złapaniu taksuwki, jechała do domu, z wielkim uśmiechem na ustach...
* W TEJ SAMEJ CHWILI NA LOTNISKU*
- Gdzie ona jest Edwardzie?!- załamana Rose wraz z An się go pytały.
- Nie ma jej tu. Zapewne już jest w Japonii.
- CO?! Brawo An! Ty zawsze musisz zniechęcać ludzi do siebie.- warknęła na nią Rosalie. Złapała Emmetta za dłoń i zniknęła. Miała zamiar dotrzeć do Japonii piechotą. To nic trudnego dla wampira...
* U AKARI*
Zapukała do drzwi, gdy nie otrzymała odpowiedzi, delikatnie otworzyła drzwi. Weszła i wyczuła zapach zgnilizny. Prowadzona nosem dotarła do salonu, w którym były zasłonięte okna. Zapaliła światło, a jej oczą ukazały się szczątki ciał jej rodziny, Ich krwią została napisana groźba do niej. " Wiedz, że cię znajdę i zabiję Akari..." Z wielką furią oraz bezsilnością uderzyła pięścią o podłogę, robiąc w niej dziurę. Zerknęła na nią zaskoczona.Po czym wkurzona i załamana wybiegla z domu.Po kilku dniach spotkala na ulicy Rosalie z Emmettem i nie patrzac uciekla.po jakims czasie dogonila ja rosalie ktora widzac cala i zdrowa akari przytulila ja mowiac.
-współczuje ci słoneczko naprawde. zoranizujmy dla nich pogrzeb dobrze?-Akari jej tylko na to skineła głowa ze sie zgadza.Po czym poszli do hotelu ktory wynajmowala para.
Kilka tygodni pozniej odbyl sie pogrzeb w rodzinie Urokirich a raczej jej czastce poniewaz przezyla tylko akari.Akari nie odzywała sie do nikogo i nie jadla.Rosalie bardzo sie o nią martwiła.Wszyscy ubrani na czarno poszli na cmentarz tam Akari z daleka zobaczyla Ane, zdziwiona że Ana jest na cmentarzu chciala do niej podejsc ale sie powstrzymała i tylko ja olała.po ceremonii podszedł do Akari carlilse z Esme składając jej Kondolencjie z powodu śmierci rodziców i brata.Ana gdy chciala zrobic to samo co jej przyrodni rodzice zobaczyla w oczach Akari zimne spojrzenie i wróciła do domu z Naruto,za to Akari musiała nie majac wyboru wrócić do Cullenów
-Wracam do domu do Japonii.-An coś zaczeła mówić do Akari po cichu lecz ta zmroziła ja zimnym wzrokiem i poszla do swojego pokoju sie pakowac.
Rosalie patrzyła na Ane, a po chwili było słychać kroki Akari. Zeszła i znalazła się w przedpokoju ubrana i gotowa do wyjścia. Nagle Alice zesztywniała. Przed jej oczami ukazała się dramatyczna scena śmierci rodziny Akari. Szybko się przy niej znalazła informując ją o tym. Ta spojrzała na nią tempo, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
- Ta jasne. A ja to niby wróżka zębuszka. Darujcie sobie, lecz z wami nie zostanę.
-Przepraszam cie Akari za to ,że cie wypchnełam przez okno i wogóle za wszystko , ale ja nie chce abyś wracała prosze ...
Akari słyszac te słowa znieruchomiała a potem poszła w swoją strone olewając wszystkich kiedy chciala wyjść do salonu wparował jak huragan chlopiec o czerwonych oczach i włosach krzycząc.
-Ana ! Kuzynka jak ja cie dawno nie widziałem ...Boze a tobie co znowu ?! A ty to kto...?
Spytał sie patrzac na lustrzane odbicie An.
-Dante to Akari Urokiri i jest...
-siostra an-powiedziala alice
- I własnie wyjeżdża -Powiedziała wkurzona całym tym teatrzykiem Akari .
-Kuuurde, co sie z wami dzieje ludzie? Ja przyjeżdżam a wy wyjeźdżacie. - Powiedział ze znudzeniem i smutkiem Dante. Akari wkurzona złapała go za kołnież koszuli, przysuwając do swojej twarzy.
- Nie jestem jej siostrą.- wywarczała mu do ucha, odsuwając z siłą z przejścia wychodząc.*PUK* *PUK* - rozległo się stukanie po całym domu.
-Z buta wjeżdżam! Cześć ludzie! Co u was? O, cześć, kim jesteś mały? - Przywitał się ze wszystkimi Naruto.
-JA NIE JESTEM MALUTKI! ODSZCZEKAJ TO! JUŻ! ZA KOGO TY SIE MASZ?! - Krzyczał przez cały czas Dante.
-Tak się zachowujesz, właśnie tak wyrażasz swoją dojrzałość?A mam sie za chłopaka Any - Odpowiedział młodszemu blondyn.
Dante przywołał runę ognia, która przyzwała jego miecz, od razu gdy Naruto zobaczył, zaczął robić Rasengana. Miało nastąpić do wybuchu, lecz Ana tuż przed zderzeniem przywaliła dwoma rękami w twarze Naruto i Dantego. Skończyło się na siniakach. Gdy wszyscy się uspokili An zemdlała lecz przed upadkiem na twardą ziemie złapał ją Naruto.
* * Jacy oni wkurwiający! Na szczęście zaraz znajdę się na lotnisku a potem u siebie w domu....* Myślała jadąc taksówką na lotnisko..
-WOOOOO, ANAAA! WSTAWAJ! - Krzyczał czerwonowłosy.
-Ana, Anaa! Wstawaj! - Wrzeszczał jak mała dziewczynka Naruto.
Po kilku godzinach Ana zaczęła się budzić, i pierwszą rzeczą którą zrobiła to walnęła Naruto w twarz.
-CZEMU WY TU JESZCZE JESTEŚCIE? IDŹCIE SZUKAĆ AK!!! - Wrzeszczała Ana wymachując rękami.Po czym wzieła za fraki Uzumakiego i pocałowała go namietnie w usta.Dante to widzac pobiegł na zewnatrz szukac Akari.
* W SAMOLOCIE*
Akari z wielkim uśmiechem, patrzyła na przemieszczające się chmury. Chciała jak najszybciew wylądować, udać się do domu i posiedzieć z rodziną, którą zna i kocha całym sercem....Po wylądowaniu oraz złapaniu taksuwki, jechała do domu, z wielkim uśmiechem na ustach...
* W TEJ SAMEJ CHWILI NA LOTNISKU*
- Gdzie ona jest Edwardzie?!- załamana Rose wraz z An się go pytały.
- Nie ma jej tu. Zapewne już jest w Japonii.
- CO?! Brawo An! Ty zawsze musisz zniechęcać ludzi do siebie.- warknęła na nią Rosalie. Złapała Emmetta za dłoń i zniknęła. Miała zamiar dotrzeć do Japonii piechotą. To nic trudnego dla wampira...
* U AKARI*
Zapukała do drzwi, gdy nie otrzymała odpowiedzi, delikatnie otworzyła drzwi. Weszła i wyczuła zapach zgnilizny. Prowadzona nosem dotarła do salonu, w którym były zasłonięte okna. Zapaliła światło, a jej oczą ukazały się szczątki ciał jej rodziny, Ich krwią została napisana groźba do niej. " Wiedz, że cię znajdę i zabiję Akari..." Z wielką furią oraz bezsilnością uderzyła pięścią o podłogę, robiąc w niej dziurę. Zerknęła na nią zaskoczona.Po czym wkurzona i załamana wybiegla z domu.Po kilku dniach spotkala na ulicy Rosalie z Emmettem i nie patrzac uciekla.po jakims czasie dogonila ja rosalie ktora widzac cala i zdrowa akari przytulila ja mowiac.
-współczuje ci słoneczko naprawde. zoranizujmy dla nich pogrzeb dobrze?-Akari jej tylko na to skineła głowa ze sie zgadza.Po czym poszli do hotelu ktory wynajmowala para.
Kilka tygodni pozniej odbyl sie pogrzeb w rodzinie Urokirich a raczej jej czastce poniewaz przezyla tylko akari.Akari nie odzywała sie do nikogo i nie jadla.Rosalie bardzo sie o nią martwiła.Wszyscy ubrani na czarno poszli na cmentarz tam Akari z daleka zobaczyla Ane, zdziwiona że Ana jest na cmentarzu chciala do niej podejsc ale sie powstrzymała i tylko ja olała.po ceremonii podszedł do Akari carlilse z Esme składając jej Kondolencjie z powodu śmierci rodziców i brata.Ana gdy chciala zrobic to samo co jej przyrodni rodzice zobaczyla w oczach Akari zimne spojrzenie i wróciła do domu z Naruto,za to Akari musiała nie majac wyboru wrócić do Cullenów
sobota, 12 października 2013
rozdział 5-sprzeczka
Od przyjazdu Akari do Cullenów, minął cały tydzień. Dziewczyna jedynie rozmawiała z Rosalie. A An. Cóż Ana ma ją cały czas w dupie. Gdy tylko ją widzi w jakimś pomieszczeniu lub na korytarzu, obdarowuje ją chłodnym spojrzeniem. Obecnie Akari leżała na łóżku pisząc piosenkę. To jej pomagało. Na dole Rose nuciła sobie melodię, robiąc gorącą czekoladę dla młodej Urokiri.
- To dla mnie Rose?- usłyszała za sobą głos Any.
- Nie. Dla Akari.- dziewczyna prychnęła, złapała za rogalik i wyszła do salonu do Jaspera.Gdy dotarła jasper sie zapytal widzac posepna mine Any .
-Co jest An?- spytał się siostry.
- Ta cała Akari mnie wkurwia Jas.
- A czemu? Może chcesz potrenować, co?- ta przytaknęła z entuzjazmem.- To biegnij się przebrać.- szybko podniosła się z kanapy i pognała na górę. Szybko się przebrała, wyskoczyła niczym pocisk z pokoju. Zbiegając ze schodów potrąciła Akari, wylewając na nią gorącą czekoladę. An wzruszyła ramionami. I pognała na dwór. od razu przy niej pojawiła się Rose, która to wszystko widziała. Chciała jej pomóc, lecz ta ją oddtrąciła, podniosła się i pognała ze łzami w oczach do swojego tymczasowego pokoju. Rose po dwóch sekundach była pod jej drzwiami, w nie pukając. Usłyszała jej szloch. Nie czekając na zgodę weszła i po chwili tuliła do siebie Ak, uspokajając ją i głaszcząc po włosach i mowiac.
-spokojnie Akari ,ana juz tak ma odkad skonczyla 12 lat ,nie ma co sie przejmowac ja ja olewam.-akari slyszac te slowa uspokojona zaczela gadac z rose o roznych błachych sprawach.W tym samym czasie u Any.
-No An zobaczymy co teraz potrafisz.
-Spoko Jazzuniu-wiedzac ze go tym wkurzy rzucila sie na niego niespodziewanie i zaczeli walczyc.Ana wygrywala i gdy miala zadac mu ostateczny cios Jasper zniknol z jej pola widzenia i zaatakowa uderzajac w brzuch i tym samym powalajac An na brudna ziemie po czym powiedzial.
-Dobra na dzisiaj koniec jutro nie idziesz do szkoly juz ja to zalatwie .
-Dzieki Jasperku -po czym rzucila mu sie na szyje.
Po czym pobiegla szybko do swojego pokoju mijajac Akari i Esme.Po chwili Esme powiedziala.
-Ana jak sie umyjesz i przebierzesz przyjdz do gabinetu Carlislea musimy porozmawiac .Rozumiesz?
-Taa ta juz skonczylas super ja spadam .nie czekaj dzis na mnie bo jade do Konohy do kolegi.O i watpie abym przyszla
Po czym an szybko zamknela drzwi na klucz i poszla sie umyc .jak skonczyla ubrala sie w niebieska sukienke i niebieskie szpilki<strój any>
i poszla do gabinetu ojca.gdzie na wejsciu uslyszala.
-Ana ! jak mozesz tak sie zachowywac i ignorowac Akari kiedy wkoncu zrozumiesz ze to nasz gosc i to twoja siostra...-powiedzial Carlisle
-eh nie chce mi sie z wami gadac.-oznajmila wychodzac i trzasnela drzwiami.
-Carlilsle zatrzymaj ja juz!-carlisle sluchajac zmartwionej zony zatrzymał Ane i wziął ja przezucajac sobie przez ramie i prowadzac do gabinetu mowiac.
-Ani ja ani twoja matka jeszcze nie skonczylismy rozmawiac Młoda Damo!-po czym An zuwazyla akari prowadzona przez Esme do gabinetu Carlilslea.
- Mogę wiedzieć co proszę pani zrobiłam nie tak?- spytała młoda Urokiri.
- Nic słonko.- uśmiechnęła się do niej.I weszli do gabinetu Carlislea .Po czym Esme wskazała Akari aby usiadła na kanapie.Do gabinetu wszedł Carlise z Aną. Postawił ją na ziemi, samemu stojąc przy drzwiach, aby nie wyszła.
- Czego?! I co ona tu robi?!- wkazała palcem na dziewczynę. Ak podniosła się z kanapy.
- Mogę wyjść? Lub najlepiej wrócić do Japonii. Do domu.
- Dla mnie bomba.- prychnęła An.
- Tak więc do widzenia.- i opuściła gabinet doktora. Pognała do siebie, a za nią Rose.
- Akari. Co się stało?
- Ni..c..- blondynka w mgnieniu oka się przy niej znalazła, tuląc do swojej piersi. Traktowała Akari jak własną córkę, której nie dane było jej mieć. Wzięła ją na ręce i posadziła na łóżku.I zaczeła opowiadac czemu ana stala sie zimna.Akari gdy to sluchała stwierdziła ,że sama by sie tak zachowywala gdyby to przeszła.Po czym poszła do gabinetu Carlislea i oznajmiła.
-Wiem co przeszłas Ana ,wiem wszystko ,że zostałaś porwana...
-Co ty możesz o tym wiedzieć co ?! ciebie rodzeni rodzice nie próbowali zabic ,nie kazano ciebie porwac abys umarła! powiem ci coś ja mam dosyć wychodze!-po czym ana chciala wyjsc lecz zatrzymał ja Carlilse i unieruchomił.
-może mnie zabic nie próbowano ale uwierz mi przykro mi z tego powodu naprawde.Ja znaczy ja cie juz kiedys widziałam jak wywaliłaś do wody takiego chlopaka ,ze ci zabrał misia i...
-zmieniasz temat urokiri.
-o nie po nazwisku odzywac sie do mnie nie bedziesz ! po to mam imie-po czym spoliczkowała ane .i powiedziala-no moze teraz bedziesz dla mnie milsza ! A teraz słuchaj mnie bo nie bede dwa razy powtarzac jestesmy siostrami czy ci sie to podoba czy nie ! rozumiesz i nie bedziesz mnie traktowac jak szmate bo nia nie jestem! Ja musze zawsze sie bronic ,brat mi dokucza rodziców czasem mam dosyc i jeszcze te dziwne sny.!
-A co mnie to obchodzi co ci sie śni co ? Mnie to Gówno obchodzi -po czym zwróciła sie do Carlislea .-puszczaj mnie albo...
-Ana córeczko uspokuj sie .Jeny ty masz goraczke.-powiedziala przykladajac an dlon do czola.
- A co was to obchodzi co ? Kiedy zawsze mówiłam że Rose mnie nienawidzi to mi nie wierzyliście ,a teraz nawet nic sobie z tego nie robicie .A jak Rose kogos polubila to spoko bedzie dobrze tak ?! otórz nie bedzie.
-Ana uspokuj sie wreszcie czemu nie mozesz zrozumiec ze jestesmy siostrami i nic na to nie poradzisz.
- Czemu? Czemu?! Kurwa ja nie chcę ciebie jako siostry!- wyrwała się doktorowi i wypchnęła Ak, przez okno.
- Ana!!!!- krzyknęła Esme. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk łamanej kości.
- Ja.... nie wiem...co we mnie...wstąpiło...
- Nie ma jej!- krzyknęła Rose, która wparowała do gabinetu.- Co się stało?!
- Nie udawaj kompletnej blondynki Rose.- uśmiechnęła się do niej An.
-Ana do swojego pokoju juz!-krzyknol Carlisle po czym poszedl za corka i zamknol ja na klucz.w tym samym czasie akari nie patrzac na ból w nodze wstala i poszla przed siebie ,w domu cullenow zmartwiona Rose pobiegła szukac Akari ,gdy ja znalazła podbiegla do niej i przytulila mowiąc.
-Przepraszam cie Akari ,że cie nie obronilam przed ta wariatka.-po czym wziela Ak na rece i zaniosła do domu gdzie zajoł sie nią Carlisle.Po chwili Akari powiedziała
-Gdzie jest Ana?Mimo tego ,ze wypchneła mnie przez okno to sie o nia martwie bo miala goraczke.
W tym samym czasie kiedy Carlisle i Akari rozmiawiali Ana próbowała sie wydostac ze szlochem z pokoju wreszcie po godzinie staran z braku sil i z wysoką gorączką zemdlała.
- To dla mnie Rose?- usłyszała za sobą głos Any.
- Nie. Dla Akari.- dziewczyna prychnęła, złapała za rogalik i wyszła do salonu do Jaspera.Gdy dotarła jasper sie zapytal widzac posepna mine Any .
-Co jest An?- spytał się siostry.
- Ta cała Akari mnie wkurwia Jas.
- A czemu? Może chcesz potrenować, co?- ta przytaknęła z entuzjazmem.- To biegnij się przebrać.- szybko podniosła się z kanapy i pognała na górę. Szybko się przebrała, wyskoczyła niczym pocisk z pokoju. Zbiegając ze schodów potrąciła Akari, wylewając na nią gorącą czekoladę. An wzruszyła ramionami. I pognała na dwór. od razu przy niej pojawiła się Rose, która to wszystko widziała. Chciała jej pomóc, lecz ta ją oddtrąciła, podniosła się i pognała ze łzami w oczach do swojego tymczasowego pokoju. Rose po dwóch sekundach była pod jej drzwiami, w nie pukając. Usłyszała jej szloch. Nie czekając na zgodę weszła i po chwili tuliła do siebie Ak, uspokajając ją i głaszcząc po włosach i mowiac.
-spokojnie Akari ,ana juz tak ma odkad skonczyla 12 lat ,nie ma co sie przejmowac ja ja olewam.-akari slyszac te slowa uspokojona zaczela gadac z rose o roznych błachych sprawach.W tym samym czasie u Any.
-No An zobaczymy co teraz potrafisz.
-Spoko Jazzuniu-wiedzac ze go tym wkurzy rzucila sie na niego niespodziewanie i zaczeli walczyc.Ana wygrywala i gdy miala zadac mu ostateczny cios Jasper zniknol z jej pola widzenia i zaatakowa uderzajac w brzuch i tym samym powalajac An na brudna ziemie po czym powiedzial.
-Dobra na dzisiaj koniec jutro nie idziesz do szkoly juz ja to zalatwie .
-Dzieki Jasperku -po czym rzucila mu sie na szyje.
Po czym pobiegla szybko do swojego pokoju mijajac Akari i Esme.Po chwili Esme powiedziala.
-Ana jak sie umyjesz i przebierzesz przyjdz do gabinetu Carlislea musimy porozmawiac .Rozumiesz?
-Taa ta juz skonczylas super ja spadam .nie czekaj dzis na mnie bo jade do Konohy do kolegi.O i watpie abym przyszla
Po czym an szybko zamknela drzwi na klucz i poszla sie umyc .jak skonczyla ubrala sie w niebieska sukienke i niebieskie szpilki<strój any>
i poszla do gabinetu ojca.gdzie na wejsciu uslyszala.
-Ana ! jak mozesz tak sie zachowywac i ignorowac Akari kiedy wkoncu zrozumiesz ze to nasz gosc i to twoja siostra...-powiedzial Carlisle
-eh nie chce mi sie z wami gadac.-oznajmila wychodzac i trzasnela drzwiami.
-Carlilsle zatrzymaj ja juz!-carlisle sluchajac zmartwionej zony zatrzymał Ane i wziął ja przezucajac sobie przez ramie i prowadzac do gabinetu mowiac.
-Ani ja ani twoja matka jeszcze nie skonczylismy rozmawiac Młoda Damo!-po czym An zuwazyla akari prowadzona przez Esme do gabinetu Carlilslea.
- Mogę wiedzieć co proszę pani zrobiłam nie tak?- spytała młoda Urokiri.
- Nic słonko.- uśmiechnęła się do niej.I weszli do gabinetu Carlislea .Po czym Esme wskazała Akari aby usiadła na kanapie.Do gabinetu wszedł Carlise z Aną. Postawił ją na ziemi, samemu stojąc przy drzwiach, aby nie wyszła.
- Czego?! I co ona tu robi?!- wkazała palcem na dziewczynę. Ak podniosła się z kanapy.
- Mogę wyjść? Lub najlepiej wrócić do Japonii. Do domu.
- Dla mnie bomba.- prychnęła An.
- Tak więc do widzenia.- i opuściła gabinet doktora. Pognała do siebie, a za nią Rose.
- Akari. Co się stało?
- Ni..c..- blondynka w mgnieniu oka się przy niej znalazła, tuląc do swojej piersi. Traktowała Akari jak własną córkę, której nie dane było jej mieć. Wzięła ją na ręce i posadziła na łóżku.I zaczeła opowiadac czemu ana stala sie zimna.Akari gdy to sluchała stwierdziła ,że sama by sie tak zachowywala gdyby to przeszła.Po czym poszła do gabinetu Carlislea i oznajmiła.
-Wiem co przeszłas Ana ,wiem wszystko ,że zostałaś porwana...
-Co ty możesz o tym wiedzieć co ?! ciebie rodzeni rodzice nie próbowali zabic ,nie kazano ciebie porwac abys umarła! powiem ci coś ja mam dosyć wychodze!-po czym ana chciala wyjsc lecz zatrzymał ja Carlilse i unieruchomił.
-może mnie zabic nie próbowano ale uwierz mi przykro mi z tego powodu naprawde.Ja znaczy ja cie juz kiedys widziałam jak wywaliłaś do wody takiego chlopaka ,ze ci zabrał misia i...
-zmieniasz temat urokiri.
-o nie po nazwisku odzywac sie do mnie nie bedziesz ! po to mam imie-po czym spoliczkowała ane .i powiedziala-no moze teraz bedziesz dla mnie milsza ! A teraz słuchaj mnie bo nie bede dwa razy powtarzac jestesmy siostrami czy ci sie to podoba czy nie ! rozumiesz i nie bedziesz mnie traktowac jak szmate bo nia nie jestem! Ja musze zawsze sie bronic ,brat mi dokucza rodziców czasem mam dosyc i jeszcze te dziwne sny.!
-A co mnie to obchodzi co ci sie śni co ? Mnie to Gówno obchodzi -po czym zwróciła sie do Carlislea .-puszczaj mnie albo...
-Ana córeczko uspokuj sie .Jeny ty masz goraczke.-powiedziala przykladajac an dlon do czola.
- A co was to obchodzi co ? Kiedy zawsze mówiłam że Rose mnie nienawidzi to mi nie wierzyliście ,a teraz nawet nic sobie z tego nie robicie .A jak Rose kogos polubila to spoko bedzie dobrze tak ?! otórz nie bedzie.
-Ana uspokuj sie wreszcie czemu nie mozesz zrozumiec ze jestesmy siostrami i nic na to nie poradzisz.
- Czemu? Czemu?! Kurwa ja nie chcę ciebie jako siostry!- wyrwała się doktorowi i wypchnęła Ak, przez okno.
- Ana!!!!- krzyknęła Esme. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk łamanej kości.
- Ja.... nie wiem...co we mnie...wstąpiło...
- Nie ma jej!- krzyknęła Rose, która wparowała do gabinetu.- Co się stało?!
- Nie udawaj kompletnej blondynki Rose.- uśmiechnęła się do niej An.
-Ana do swojego pokoju juz!-krzyknol Carlisle po czym poszedl za corka i zamknol ja na klucz.w tym samym czasie akari nie patrzac na ból w nodze wstala i poszla przed siebie ,w domu cullenow zmartwiona Rose pobiegła szukac Akari ,gdy ja znalazła podbiegla do niej i przytulila mowiąc.
-Przepraszam cie Akari ,że cie nie obronilam przed ta wariatka.-po czym wziela Ak na rece i zaniosła do domu gdzie zajoł sie nią Carlisle.Po chwili Akari powiedziała
-Gdzie jest Ana?Mimo tego ,ze wypchneła mnie przez okno to sie o nia martwie bo miala goraczke.
W tym samym czasie kiedy Carlisle i Akari rozmiawiali Ana próbowała sie wydostac ze szlochem z pokoju wreszcie po godzinie staran z braku sil i z wysoką gorączką zemdlała.
Rozdział 4 Forks
Od tego czasu minęło sześć lat. Ana miała niebawem
swoje osiemnaste urodziny. Akari
miała pietnaście lat. Właśnie szykowała się na dwumiesięczny wyjazd między
szkolny do Forks. Bardzo nie chciała zostawiać rodziców. Pragnęła z nimi
zostać, oraz po prostu się bała. Zapakowała ostatnią rzecz do swojej torby i
zeszła na dół, gdzie czekała na nią cała rodzina.
- Masz telefon, kochanie?
- Tak mamo.- uśmiechnęła się, tamując łzy. Nie chciała się rozklejać. Dobrze wiedziała, że rodzicom i bratu jest trudniej niż jej. Weszli do auta i ruszyli na lotnisko. Po drodze oglądała krajobraz Tokio. " Będę za nim tęsknić." Po godzinie, dotarli na lotnisko. Przytuliła się do rodziców a brata uderzyła w ramie.
- Jak wyląduje to od razu do was zadzwonię. Kocham was.- i ruszyła z opuszczoną głową do samolotu.... Kiedy wylądowała była noc. Wyszła i czekała na nią para dorosłych. Mężczyzna miał miedziane włosy, a kobieta brązowe. Oboje byli bladzi i mieli złote oczy.
- Ty jesteś Akari Urokiri?- spytał mężczyzna. Pokiwała twierdząco głową.
- Jestem Bella a to mój mąż Edward Cullen. Zamieszkasz u nas przez te dwa miesiące.
- Tak wiem.- podeszła do nich i wyciągnęła do nich rękę.- Dobry wieczór.- odcisnęli jej dłoń. Edward wziął jej torby i udali się do jego srebrnego volvo. Dziewczyna podziwiała krajobraz miasta. Lało, z czego była zadowolona. Uwielbiała deszcz. Wyjęła telefon i zadzwoniła do taty.
- Hej tato.
- " Cześć córeczko. Co tam?"
- Dobrze. Już dotarłam i pada.- uśmiechnęła się mimowolnie. Jeszcze pogadała z rodziną, gdy się nagle zatrzymali. pożegnała się, rozłączyła i wysiadła z samochodu. Była zachwycona wyglądem domu, który widziała.
- Idziesz?- spytała dziewczyna. Ta szybko się otrząsnęła i ruszyła w stronę domu. Edward postawił torby przy wyjściu i zdjął kurtkę oraz buty, Akari poszła za jego przykładem, lecz była cała spięta i się po prostu bała! Wyprostowała się i zaczęła rozglądać.
- Przepraszam…. Gdzie jest mój pokój?
- Jasne. Chodź.- i ruszyła za nim. Doszli na samą górę i pokazał jej pokój.- Jak coś to idź do….- przerwało mu trzaśnięcie drzwiami. Oboje zeszli na dół. On aby wziąć z auta jej pozostałe rzeczy a ona z ciekawości. I nagle zatrzymała się na ostatnim stopniu.
- Kurde jakbym patrzyła w lustro! Jest identyczna co ja.- poczuła na sobie kilkanaście par oczu i zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
- Edwardzie kim jest ta dziewczyna?
- To jest Akari Urokiri. Zamieniła się z Renesmee na dwa miesiące. Mówiłem wam.- nagle poczuła podmuch powietrza, tuż nad nią.
- Alice! Opanuj się.- rzekła „ kopia” Akari. Młoda Urokiri stała jak słup soli. Cała pobladła. Lecz nie było tego widać.
- Przepraszam…. Mogę wyjść na dwór?- wyszeptała do Edwarda, lecz każdy wyczuł drżenie jej głosu. Ten tylko kiwnął głową a ta powoli wyszła na dwór, wcześniej biorąc buty. Założyła je na ganku i sztywnym krokiem wyszła na deszcz. Doszła do lasu i usiadła na powalonym drzewie, i starała się uspokoić.
- Mogę wiedzieć kto to jest do jasnej cholery?!- spytała wkurzona An. Nagle Alice podskoczyła i wybiegła z domu.- A jej co?
- An pamiętasz to co ci kiedyś mówiliśmy?- spytał Edward.
- Nom.
- To ona jest twoją siostrą.
- C…co?- wyjąkała zdziwiona.- Idę do siebie.- i pognała do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, lecz nie mogła na nim zbyt długo usiedzieć, więc usiadła na parapecie i miała dobry widok na swoją dopiero co poznaną siostrę…. Nagle poczuła, że nie spadają na nią krople deszczu. Podniosła głowę do góry i ujrzała dziewczynę , która z twarzy przypominała słodkiego chochlika.
- Mogę?- ta tylko pokiwała głową. Alice usiadła obok niej i siedziały w ciszy.- A więc, jesteś Akari Urokiri, tak?
- No tak. A co?
- Cóż…. Jakby to powiedzieć….- i Alice zaczęła jej wszystko wyjaśniać, a z każdym kolejnym słowem twarz Akari bladła.- I to wszystko. Jak się z tym czujesz?- spytała spoglądając na dziewczynę. Cała blada, siedziała jak słup soli. Nie wiedziała co powiedzieć. I naglę…. Kichnęła. Alice zachichotała.
- Chodź. Bo jeszcze gorączki dostaniesz.
- A jak masz na imię?
- Alice.
- Akari. A i jeszcze jedno Alice.
- Tak?- spytała chodź dobrze wiedziała o co spyta.
- Czy wy…. Jesteście wampirami?- dziewczyna tylko przytaknęła. Urokiri tylko westchnęła, podnosząc się. I razem z Alice ruszyły do domu w ciszy. Gdy weszły, każdy zajmował się swoimi sprawami. Alice złapała ją za nadgarstek i zaprowadziła do jej pokoju. Pomogła jej się wypakować. Po czym zostawiła ją samą, wcześniej informując, że za godzinę kolacja. Wzięła suche spodnie, bluzkę i bieliznę, by zanurkować w łazience pod prysznicem. Mydląc głowę nuciła tylko sobie znaną melodię. Uwielbiała spływające po jej ciele krople wody. Były niczym balsam dla mięśni i duszy. Po chwili wyszła z kabiny, wysuszyła głowę, śpiewając cicho „ James Blunt- Goodboye My Lover”. Czesząc włosy, zadzwonił jej telefon. Wybiegła z łazienki, wywalając się na łóżku, odbierając telefon.
- Halo?
- „ No wreszcie! Ak ile można czekać , aż odpiszesz na moje sms-y?!”
- Sorry Michi. Ale właśnie się myłam i wiesz….
- „ Wybaczam. A teraz opowiadaj jak tam w Forks?”
- Otóż cały czas leje jak z cebra.- usłyszała śmiech koleżanki.- I to tyle. Obecnie zaraz idę na kolację.
- „ A ja na śniadanie. Zadzwoń do mnie o czwartej.”
- Ale nad ranem?!
- „ Nom kochana. Ty i tak nie będziesz wtedy spała.”
- Jak ty mnie dobrze znasz. Dobra idę jeść. Pa. Całusy.
- „ Pa słonko!”- i rozłączyła się. Dokończyła czesanie swoich włosów. I wyszła z pokoju. Gdy dochodziła do schodów, wpadła na swoją „ kopię”
- Przepraszam!- krzyknęła i chciała jej pomóc, lecz ta spojrzała na nią chłodno i z powrotem udała się do siebie. Niepewnie zeszła na dół, rozglądając się dookoła. Skręciła w prawo i dotarła do kuchni. Stała w niej piękna blondwłosa kobieta.
- Witaj. Jestem Rosalie. Proszę.- podała jej talerz z grzankami.
- Arigato… znaczy dziękuje.- usiadła i powoli oraz niepewnie ugryzła kęs. Rose rozpoczęła z nią rozmowę i Akari, przyjemnie się z nią rozmawiało. Nagle na dół zeszła Ana ubrana w fioletową sukienkę oraz buty na obcasie. Wzięła kluczyki od swojego samochodu i wyszła z domu…
- Masz telefon, kochanie?
- Tak mamo.- uśmiechnęła się, tamując łzy. Nie chciała się rozklejać. Dobrze wiedziała, że rodzicom i bratu jest trudniej niż jej. Weszli do auta i ruszyli na lotnisko. Po drodze oglądała krajobraz Tokio. " Będę za nim tęsknić." Po godzinie, dotarli na lotnisko. Przytuliła się do rodziców a brata uderzyła w ramie.
- Jak wyląduje to od razu do was zadzwonię. Kocham was.- i ruszyła z opuszczoną głową do samolotu.... Kiedy wylądowała była noc. Wyszła i czekała na nią para dorosłych. Mężczyzna miał miedziane włosy, a kobieta brązowe. Oboje byli bladzi i mieli złote oczy.
- Ty jesteś Akari Urokiri?- spytał mężczyzna. Pokiwała twierdząco głową.
- Jestem Bella a to mój mąż Edward Cullen. Zamieszkasz u nas przez te dwa miesiące.
- Tak wiem.- podeszła do nich i wyciągnęła do nich rękę.- Dobry wieczór.- odcisnęli jej dłoń. Edward wziął jej torby i udali się do jego srebrnego volvo. Dziewczyna podziwiała krajobraz miasta. Lało, z czego była zadowolona. Uwielbiała deszcz. Wyjęła telefon i zadzwoniła do taty.
- Hej tato.
- " Cześć córeczko. Co tam?"
- Dobrze. Już dotarłam i pada.- uśmiechnęła się mimowolnie. Jeszcze pogadała z rodziną, gdy się nagle zatrzymali. pożegnała się, rozłączyła i wysiadła z samochodu. Była zachwycona wyglądem domu, który widziała.
- Idziesz?- spytała dziewczyna. Ta szybko się otrząsnęła i ruszyła w stronę domu. Edward postawił torby przy wyjściu i zdjął kurtkę oraz buty, Akari poszła za jego przykładem, lecz była cała spięta i się po prostu bała! Wyprostowała się i zaczęła rozglądać.
- Przepraszam…. Gdzie jest mój pokój?
- Jasne. Chodź.- i ruszyła za nim. Doszli na samą górę i pokazał jej pokój.- Jak coś to idź do….- przerwało mu trzaśnięcie drzwiami. Oboje zeszli na dół. On aby wziąć z auta jej pozostałe rzeczy a ona z ciekawości. I nagle zatrzymała się na ostatnim stopniu.
- Kurde jakbym patrzyła w lustro! Jest identyczna co ja.- poczuła na sobie kilkanaście par oczu i zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
- Edwardzie kim jest ta dziewczyna?
- To jest Akari Urokiri. Zamieniła się z Renesmee na dwa miesiące. Mówiłem wam.- nagle poczuła podmuch powietrza, tuż nad nią.
- Alice! Opanuj się.- rzekła „ kopia” Akari. Młoda Urokiri stała jak słup soli. Cała pobladła. Lecz nie było tego widać.
- Przepraszam…. Mogę wyjść na dwór?- wyszeptała do Edwarda, lecz każdy wyczuł drżenie jej głosu. Ten tylko kiwnął głową a ta powoli wyszła na dwór, wcześniej biorąc buty. Założyła je na ganku i sztywnym krokiem wyszła na deszcz. Doszła do lasu i usiadła na powalonym drzewie, i starała się uspokoić.
- Mogę wiedzieć kto to jest do jasnej cholery?!- spytała wkurzona An. Nagle Alice podskoczyła i wybiegła z domu.- A jej co?
- An pamiętasz to co ci kiedyś mówiliśmy?- spytał Edward.
- Nom.
- To ona jest twoją siostrą.
- C…co?- wyjąkała zdziwiona.- Idę do siebie.- i pognała do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, lecz nie mogła na nim zbyt długo usiedzieć, więc usiadła na parapecie i miała dobry widok na swoją dopiero co poznaną siostrę…. Nagle poczuła, że nie spadają na nią krople deszczu. Podniosła głowę do góry i ujrzała dziewczynę , która z twarzy przypominała słodkiego chochlika.
- Mogę?- ta tylko pokiwała głową. Alice usiadła obok niej i siedziały w ciszy.- A więc, jesteś Akari Urokiri, tak?
- No tak. A co?
- Cóż…. Jakby to powiedzieć….- i Alice zaczęła jej wszystko wyjaśniać, a z każdym kolejnym słowem twarz Akari bladła.- I to wszystko. Jak się z tym czujesz?- spytała spoglądając na dziewczynę. Cała blada, siedziała jak słup soli. Nie wiedziała co powiedzieć. I naglę…. Kichnęła. Alice zachichotała.
- Chodź. Bo jeszcze gorączki dostaniesz.
- A jak masz na imię?
- Alice.
- Akari. A i jeszcze jedno Alice.
- Tak?- spytała chodź dobrze wiedziała o co spyta.
- Czy wy…. Jesteście wampirami?- dziewczyna tylko przytaknęła. Urokiri tylko westchnęła, podnosząc się. I razem z Alice ruszyły do domu w ciszy. Gdy weszły, każdy zajmował się swoimi sprawami. Alice złapała ją za nadgarstek i zaprowadziła do jej pokoju. Pomogła jej się wypakować. Po czym zostawiła ją samą, wcześniej informując, że za godzinę kolacja. Wzięła suche spodnie, bluzkę i bieliznę, by zanurkować w łazience pod prysznicem. Mydląc głowę nuciła tylko sobie znaną melodię. Uwielbiała spływające po jej ciele krople wody. Były niczym balsam dla mięśni i duszy. Po chwili wyszła z kabiny, wysuszyła głowę, śpiewając cicho „ James Blunt- Goodboye My Lover”. Czesząc włosy, zadzwonił jej telefon. Wybiegła z łazienki, wywalając się na łóżku, odbierając telefon.
- Halo?
- „ No wreszcie! Ak ile można czekać , aż odpiszesz na moje sms-y?!”
- Sorry Michi. Ale właśnie się myłam i wiesz….
- „ Wybaczam. A teraz opowiadaj jak tam w Forks?”
- Otóż cały czas leje jak z cebra.- usłyszała śmiech koleżanki.- I to tyle. Obecnie zaraz idę na kolację.
- „ A ja na śniadanie. Zadzwoń do mnie o czwartej.”
- Ale nad ranem?!
- „ Nom kochana. Ty i tak nie będziesz wtedy spała.”
- Jak ty mnie dobrze znasz. Dobra idę jeść. Pa. Całusy.
- „ Pa słonko!”- i rozłączyła się. Dokończyła czesanie swoich włosów. I wyszła z pokoju. Gdy dochodziła do schodów, wpadła na swoją „ kopię”
- Przepraszam!- krzyknęła i chciała jej pomóc, lecz ta spojrzała na nią chłodno i z powrotem udała się do siebie. Niepewnie zeszła na dół, rozglądając się dookoła. Skręciła w prawo i dotarła do kuchni. Stała w niej piękna blondwłosa kobieta.
- Witaj. Jestem Rosalie. Proszę.- podała jej talerz z grzankami.
- Arigato… znaczy dziękuje.- usiadła i powoli oraz niepewnie ugryzła kęs. Rose rozpoczęła z nią rozmowę i Akari, przyjemnie się z nią rozmawiało. Nagle na dół zeszła Ana ubrana w fioletową sukienkę oraz buty na obcasie. Wzięła kluczyki od swojego samochodu i wyszła z domu…
niedziela, 29 września 2013
Rozdział 3 porwanie i wychowywanie przez volturich
od tamtego czasu mineło 3 lata .Ana miaqła 6 lat i bawiła się z Renesmee i Jacobem oraz sethem w chowanego w lesie gdy nagle Ana sie potkneła i stracila przytomnosc a to cale zajscie widziala pewna orgfanizacjia znana jako AKUMO .Wzieli szesciolatke na rece i zaniesli w glab lasu.Po Kilku godzinach oprawcy An zostali zaatakowani przez Voltturi rodzine królewską wampirów ,gdy Aro zobaczył dziecko wziął je na rece i zaniosl do Volterry która znajdowała sie we włoszech.
Po porwaniu jakie zaszło i po tym jak Ana została uratowana przez Volturich była przez nich wychowywana ,uczyli jej różnyh rzeczy ,ale gdy tylko zaczeła płakac zabierano ja do Cullenow , Volturi traktowało Ane jak księżniczke .Gdy tylko Ana skończyła 12 lat wróciła do swoich rodziców do Forks.Wszyscy sie cieszyli ,a gdy tylko wysiadła z samolotu na lotnisku czekała na nią cała rodzina i komendant Swan oraz wilkołaki z La Push .Kiedy Esme zobaczyła swoja córke rozglądającą sie pobiegła do niej jak najszybciej w ludzkim tempie i przytuliła mówiąc.
-Kochanie wreszcie wróciłaś Tak sie za toba steskniłam i jednoczesnie martwiłam o ciebie skarbie tak samo tata.
-Też się za toba steskniłam mamo i za tata również.
Po serdecznym przywitaniu sie ze wszystkimi Ana i jej rodzina pojechali do domu a gdy tylko weszła do niego zobaczyła mnóstwo prezentów.Po paru godzinach rozpakowywania sie i witania poszła do swojego dawnego pokojiu gdzie chciala położyc sie spac .Gdy tylko kładła sie spac usłyszala pukanie do drzwi
-wejsc !-krzykneła.
-Hej An może chesz coś zmienić w pokojiu ?
-Alice! tak chce łóżko i kolor scian na lawendowy fiolet a meble na pastelowy zieleń ,nie jestem juz dzidziusiem ,że musze mieć pokuj z Helo Kity .Prosze załatw to
-Ok An załatwie jutro juz to zrobimy ,a teraz idz spać
-ok dzieki dzobranoc
-dobranoc
Kiedy Alice wyszła An zastanawiała sie nad jednym czy przysni jej sie ten sam chłopak co kiedys blondynek o lazurowych oczach .Z ta mysla zasneła i kiedy ogarnął ją sen zobaczła jakas osade,,Kiedy zasnełam ujzalam jakąs osade a w niej przechadząca sie trojke ludzi bladyna ,rózowowłosa dziewczyne i czrnowłosego dziwnego chlopaka,gdy tylko mnie mijali blondasek odwrucił sie za siebie w moja strone ,spojrzal zdziwiony i podbiegl do mnie przy tym mnie tulac ,a dwojka pozostalych popatrzyla na niego zdziwiona ,po czym rozowowlosa powiedziala do blondaska.
-naruto idioto co ty robisz przeciez jej nawet nie znasz .
-znam ja sakura to ana cullen ,a ty saske co tak zdziwiony
-ym skad znasz moje imie ,czekaj ty jetes naruto uzumaki ten sam co kiedys ?
-tak
-ty imbecylu jak mogles mi zabrac moja sałatke -i ana zaczela gonic naruto po calej osadzie az dotarli do polany na ktorej zawsze sie spotykali wtedy an dopadla uzumakiego i wywalila go na ziemie po czym zaczeli sie turlac po niej." nastempnego ranka gdy tylko sie obudzila zobaczyla meble takie jakie chciala i sciany koloru lawendowego fioletu .Po południu gdy pokuj byl juz kompletny poszla sie przespac na swoim nowym łóżku
<łóżko Any>
Po porwaniu jakie zaszło i po tym jak Ana została uratowana przez Volturich była przez nich wychowywana ,uczyli jej różnyh rzeczy ,ale gdy tylko zaczeła płakac zabierano ja do Cullenow , Volturi traktowało Ane jak księżniczke .Gdy tylko Ana skończyła 12 lat wróciła do swoich rodziców do Forks.Wszyscy sie cieszyli ,a gdy tylko wysiadła z samolotu na lotnisku czekała na nią cała rodzina i komendant Swan oraz wilkołaki z La Push .Kiedy Esme zobaczyła swoja córke rozglądającą sie pobiegła do niej jak najszybciej w ludzkim tempie i przytuliła mówiąc.
-Kochanie wreszcie wróciłaś Tak sie za toba steskniłam i jednoczesnie martwiłam o ciebie skarbie tak samo tata.
-Też się za toba steskniłam mamo i za tata również.
Po serdecznym przywitaniu sie ze wszystkimi Ana i jej rodzina pojechali do domu a gdy tylko weszła do niego zobaczyła mnóstwo prezentów.Po paru godzinach rozpakowywania sie i witania poszła do swojego dawnego pokojiu gdzie chciala położyc sie spac .Gdy tylko kładła sie spac usłyszala pukanie do drzwi
-wejsc !-krzykneła.
-Hej An może chesz coś zmienić w pokojiu ?
-Alice! tak chce łóżko i kolor scian na lawendowy fiolet a meble na pastelowy zieleń ,nie jestem juz dzidziusiem ,że musze mieć pokuj z Helo Kity .Prosze załatw to
-Ok An załatwie jutro juz to zrobimy ,a teraz idz spać
-ok dzieki dzobranoc
-dobranoc
Kiedy Alice wyszła An zastanawiała sie nad jednym czy przysni jej sie ten sam chłopak co kiedys blondynek o lazurowych oczach .Z ta mysla zasneła i kiedy ogarnął ją sen zobaczła jakas osade,,Kiedy zasnełam ujzalam jakąs osade a w niej przechadząca sie trojke ludzi bladyna ,rózowowłosa dziewczyne i czrnowłosego dziwnego chlopaka,gdy tylko mnie mijali blondasek odwrucił sie za siebie w moja strone ,spojrzal zdziwiony i podbiegl do mnie przy tym mnie tulac ,a dwojka pozostalych popatrzyla na niego zdziwiona ,po czym rozowowlosa powiedziala do blondaska.
-naruto idioto co ty robisz przeciez jej nawet nie znasz .
-znam ja sakura to ana cullen ,a ty saske co tak zdziwiony
-ym skad znasz moje imie ,czekaj ty jetes naruto uzumaki ten sam co kiedys ?
-tak
-ty imbecylu jak mogles mi zabrac moja sałatke -i ana zaczela gonic naruto po calej osadzie az dotarli do polany na ktorej zawsze sie spotykali wtedy an dopadla uzumakiego i wywalila go na ziemie po czym zaczeli sie turlac po niej." nastempnego ranka gdy tylko sie obudzila zobaczyla meble takie jakie chciala i sciany koloru lawendowego fioletu .Po południu gdy pokuj byl juz kompletny poszla sie przespac na swoim nowym łóżku
<łóżko Any>
Gdy tak spała sniła jej sie jakas dziewczynka,, gdy tylko usnelam snila mie sie jakas dziewczynka z chlopakiem cos krzyczala.
-Ej oddawaj moją wstązkę bo jak nie to pożałujesz
-A o mi zrobisz Akari
-A to -I ta cala akari zaczela ciagnac za wlosy tego chlopaka po czym go zaczela bic a ten uciekl a ona dodala mowiac-mowiam abys oddal mi moja wstazkę do włosów imbecylu."Po czym ana sie obudzila.
TO SAMO U AKARI:
"kiedy spałam sniła mi sie jakas dziewczyna i chlopak rozmawiali o czyms.
-Naruto pozalujez ze zabrales mi mojego misia
-tak a co mi zrobisz Ano ]
-a to -i ta cala Ana zaczeła gonic blondwlosego chlopaka po czym wrzucila go do wody " kiedy sie obudzilam zaczełam sie smiac ,a potem przytulilam sie do poduszki i znow usnelam .
czwartek, 26 września 2013
rozdzial 2- dziecinstwo i narodziny
dziecinstwo any przebiegalo doskonale mala sie bawila psociła i wyglupiala miala zzaledwie cztery latka,a rozumiala juz wiekszosc rzeczy.miala piekny pokoj z hello kitty
<pokuj any>
<pokuj any>
tego roku urodzila sie Akari Urokiri .ludzka bogini slonca i ksiezyca rowniez po czesci wampir .u cullenow ana uczyla sie wielu rzeczyi bawila z innymi dziecmi.
<ana wyglad>
Natomiast Akari gdy tylko sie narodzila uslyszala w swojej glowce glosik any wtedy wiedziala juz ze gdy tylko urosnie ma szukac kogos z tym glosem czula ze nie jest pelna ze czesc z niej jest w innej osobie .Tej nocy malej anie snil sie najpierw blondwlosy chlopiec ....
[<sen Any>chlopiec i dziewczynka biegali i skakali bawili sie gdy nagle dziewczynka sie wywalila i slukla kolano zaczela plakac,wtedy chlopiec podszedl do niej kleczac przed nia .zapytal sie jej.
-Hej nie przejmuj sie to tyylko stluczenie...
-Ana nazywam sie ana-powiedziala dziewczynka miedzy lazami
-Ja nazywam sie Naruto Uzumaki Dattebayo! opatrze ci to ,Patrz.-Po czym mala Ana zobaczyła ze jej zdarte kolano jest opatrzone a jej nowy przyjaciel sie usmiecha po czym pocalowala go w czolo w podziece ,a ten zaskoczony odwdzieczyl gest i pobiegl.....Po chwili Ana znalazla sie w jakims miejscu w czyjims domu gdzie zobaczyla rodzine kobiete,mezczyzne poltorra rocznego chlopca i malenkie zawiniatko po czym uslyszala.
-Akari córeczko spokojnie bedzie dobrze wyrosniesz na duza ,silna ,piekna i cudowna dziewczynke....]po czym Ana sie obudzzila i przytulila misia nastempnie znowu zasypiajac.
sobota, 14 września 2013
rozdział 1#Dziecko
Pewnej nocy kiedy słonce i księzyc byly na ttej samej linii równoległej w małym miasteczku urodziła się sliczna dziewczynka która rodzice nazwali Anariki Urokiri .Matka dziecko znienawidziła je od razu po narodzinach ,ojciec dziewczynki kiedy ta spała odezwał sie do swojej zony.
-Kochanie musimy pozbyc sie tego głupiego bachora ja z nia nie wytzrzymam...
-wiem skarbie mineło juz duzo czasu ,ja tez jej nienawidze wiec jest zima jutro sie jej pozbedziemy.
Jak powiedzieli tak tez i zrobili kiedy tylko mała usneła wybiegli z niął w nocy do lasu i tam ja zostawili na pewną śmierć .była noc ,zima a mała miała zaledwie pół roku.Za dnia w lesie było troszeczke jasniej .Pod koniec dnia pewien indianin gdy przechadzał się po lesie usłyszał płacz niemowlęcia owym indianinem okazał sie Mikeri Black kuzyn ojca Jacoba blacka .Wilko0łak gdy tylko ujrzał zmarźnięte dziecko ktore zamarzało na kość wziął je na rece i zaniósł pod próg pobliskiego szpitala gdzie pracował tego dnia Carlisle Cullen.Gdy tylko pielęgniarka usłuszała płacz i zawiadomiła pana Cullena który w tym czasie przebywał z żoną w gabinecie .Po kilku dniach kiedy mała Ana byla już ustabilizowana Esme wraz z mężem wciąż przy niej siedzieli ,mała spodobała im się ze względu na jej soczyście zielone oczy ,głeboko brązowe włosy loczkowane ,blado porcelanową twarzyczke ,rumiane policzki i krwisto czerwone usteczka.Carlisle wraz z Esme od razu się w niej zakochali tak samo jak ich dzieci i Renesmee Clarie Cullen.Po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu Ana miała dokładnie osiem miesięcy ,mówi mama i tata oraz juz raczkuje .Gdy tylko wyszła ze szpitala Carlisle i Esme zabrali ja do siebie do domu tym samym ją adoptowując tamtej nocy w której ja ujrzeli po raz pierwszy.Gdy tylko przekroczyła próg willi Cullenów wszyscy sie zaczeli nad nia rozczulać .
-Jaka ona słodka mamo .Spójrz tylko jakie ma duże zielone oczy i takie loczki wyglada ja aniołek
-tak córeczko wyglądA JAK aniołek ale ty tez byłaś taka malutka
-Witaj Ano Marisso Urokiri Cullen w rodzinie a oto twój prezent-po czym wreczono jej mnóstwo prezentów ,a alice nie mogąc sie doczekać przebrała mała w sukienke po czym wyszła z nia na dół do salonu .
-Hej wszyscy ciocho jak wam się podo....-nie bylo jej dane dokończyć bo Jasper jej przerwal mówiąc
-wyglądasz cudownie kochanie zresztą jak zwykle
- nie ja Jazz tylko Ana \
Po czym wszyscy spojrzeli na Ane i zaczeli sie nia znowu zachwycac ,a mała zmęczona tym wszystkim usneła już w ramionach Renesmee.
śniło jej się ze goni za jakimś bląd chłopakiem i krzyczy ,,Oddaj mi to bo nie przezyjesz !"po czym go bijie ,a on uciekając przed nią potknoł się o korzeń drzewa i upadł na cztery litery.
PRZEPRASZAM ZA TAKI KRÓTKI ROZDZIAŁ ALE NIE MAM ZA BARDZO WENY I POMYSŁU WIĘC JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM I TEGO BLOGA DEDYKUJE MOJEJ MŁODSZEJ SIOSTRZE BLIŹNIACZCE AKARI URIKORI I NAGATO UZUMAKIEMU .
-Kochanie musimy pozbyc sie tego głupiego bachora ja z nia nie wytzrzymam...
-wiem skarbie mineło juz duzo czasu ,ja tez jej nienawidze wiec jest zima jutro sie jej pozbedziemy.
Jak powiedzieli tak tez i zrobili kiedy tylko mała usneła wybiegli z niął w nocy do lasu i tam ja zostawili na pewną śmierć .była noc ,zima a mała miała zaledwie pół roku.Za dnia w lesie było troszeczke jasniej .Pod koniec dnia pewien indianin gdy przechadzał się po lesie usłyszał płacz niemowlęcia owym indianinem okazał sie Mikeri Black kuzyn ojca Jacoba blacka .Wilko0łak gdy tylko ujrzał zmarźnięte dziecko ktore zamarzało na kość wziął je na rece i zaniósł pod próg pobliskiego szpitala gdzie pracował tego dnia Carlisle Cullen.Gdy tylko pielęgniarka usłuszała płacz i zawiadomiła pana Cullena który w tym czasie przebywał z żoną w gabinecie .Po kilku dniach kiedy mała Ana byla już ustabilizowana Esme wraz z mężem wciąż przy niej siedzieli ,mała spodobała im się ze względu na jej soczyście zielone oczy ,głeboko brązowe włosy loczkowane ,blado porcelanową twarzyczke ,rumiane policzki i krwisto czerwone usteczka.Carlisle wraz z Esme od razu się w niej zakochali tak samo jak ich dzieci i Renesmee Clarie Cullen.Po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu Ana miała dokładnie osiem miesięcy ,mówi mama i tata oraz juz raczkuje .Gdy tylko wyszła ze szpitala Carlisle i Esme zabrali ja do siebie do domu tym samym ją adoptowując tamtej nocy w której ja ujrzeli po raz pierwszy.Gdy tylko przekroczyła próg willi Cullenów wszyscy sie zaczeli nad nia rozczulać .
-Jaka ona słodka mamo .Spójrz tylko jakie ma duże zielone oczy i takie loczki wyglada ja aniołek
-tak córeczko wyglądA JAK aniołek ale ty tez byłaś taka malutka
-Witaj Ano Marisso Urokiri Cullen w rodzinie a oto twój prezent-po czym wreczono jej mnóstwo prezentów ,a alice nie mogąc sie doczekać przebrała mała w sukienke po czym wyszła z nia na dół do salonu .
-Hej wszyscy ciocho jak wam się podo....-nie bylo jej dane dokończyć bo Jasper jej przerwal mówiąc
-wyglądasz cudownie kochanie zresztą jak zwykle
- nie ja Jazz tylko Ana \
Po czym wszyscy spojrzeli na Ane i zaczeli sie nia znowu zachwycac ,a mała zmęczona tym wszystkim usneła już w ramionach Renesmee.
śniło jej się ze goni za jakimś bląd chłopakiem i krzyczy ,,Oddaj mi to bo nie przezyjesz !"po czym go bijie ,a on uciekając przed nią potknoł się o korzeń drzewa i upadł na cztery litery.
PRZEPRASZAM ZA TAKI KRÓTKI ROZDZIAŁ ALE NIE MAM ZA BARDZO WENY I POMYSŁU WIĘC JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM I TEGO BLOGA DEDYKUJE MOJEJ MŁODSZEJ SIOSTRZE BLIŹNIACZCE AKARI URIKORI I NAGATO UZUMAKIEMU .
piątek, 13 września 2013
witam
oto moj nowy blog bedzie on opowiadal historie blizniczek Any i Akari .prosze o komentarze i witam . Ostrzegam bedzie w nim zawarte równierz wampiry i shinobi.
Z dedykacjia dla mojej młodszej siostry biźniaczki Akari Urokiri i jej chłopaka Nagato Uzumaki.
Z dedykacjia dla mojej młodszej siostry biźniaczki Akari Urokiri i jej chłopaka Nagato Uzumaki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)