sobota, 12 października 2013

Rozdział 4 Forks

Od tego czasu minęło sześć lat. Ana miała niebawem swoje osiemnaste urodziny. Akari miała pietnaście lat. Właśnie szykowała się na dwumiesięczny wyjazd między szkolny do Forks. Bardzo nie chciała zostawiać rodziców. Pragnęła z nimi zostać, oraz po prostu się bała. Zapakowała ostatnią rzecz do swojej torby i zeszła na dół, gdzie czekała na nią cała rodzina.
- Masz telefon, kochanie?
- Tak mamo.- uśmiechnęła się, tamując łzy. Nie chciała się rozklejać. Dobrze wiedziała, że rodzicom i bratu jest trudniej niż jej. Weszli do auta i ruszyli na lotnisko. Po drodze oglądała krajobraz Tokio. " Będę za nim tęsknić." Po godzinie, dotarli na lotnisko. Przytuliła się do rodziców a brata uderzyła w ramie.
- Jak wyląduje to od razu do was zadzwonię. Kocham was.- i ruszyła z opuszczoną głową do samolotu.... Kiedy wylądowała była noc. Wyszła i czekała na nią para dorosłych. Mężczyzna miał miedziane włosy, a kobieta brązowe. Oboje byli bladzi i mieli złote oczy.
- Ty jesteś Akari Urokiri?- spytał mężczyzna. Pokiwała twierdząco głową.
- Jestem Bella a to mój mąż Edward Cullen. Zamieszkasz u nas przez te dwa miesiące.
- Tak wiem.- podeszła do nich i wyciągnęła do nich rękę.- Dobry wieczór.- odcisnęli jej dłoń. Edward wziął jej torby i udali się do jego srebrnego volvo. Dziewczyna podziwiała krajobraz miasta. Lało, z czego była zadowolona. Uwielbiała deszcz. Wyjęła telefon i zadzwoniła do taty.
- Hej tato.
- " Cześć córeczko. Co tam?"
- Dobrze. Już dotarłam i pada.- uśmiechnęła się mimowolnie. Jeszcze pogadała z rodziną, gdy się nagle zatrzymali. pożegnała się, rozłączyła i wysiadła z samochodu. Była zachwycona wyglądem domu, który widziała.
- Idziesz?- spytała dziewczyna. Ta szybko się otrząsnęła i ruszyła w stronę domu. Edward postawił torby przy wyjściu i zdjął kurtkę oraz buty, Akari poszła za jego przykładem, lecz była cała spięta i się po prostu bała! Wyprostowała się i zaczęła rozglądać.
- Przepraszam…. Gdzie jest mój pokój?
- Jasne. Chodź.- i ruszyła za nim. Doszli na samą górę i pokazał jej pokój.- Jak coś to idź do….- przerwało mu trzaśnięcie drzwiami. Oboje zeszli na dół. On aby wziąć z auta jej pozostałe rzeczy a ona z ciekawości. I nagle zatrzymała się na ostatnim stopniu.
- Kurde jakbym patrzyła w lustro! Jest identyczna co ja.- poczuła na sobie kilkanaście par oczu i zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
- Edwardzie kim jest ta dziewczyna?
- To jest Akari Urokiri. Zamieniła się z Renesmee na dwa miesiące. Mówiłem wam.- nagle poczuła podmuch powietrza, tuż nad nią.
- Alice! Opanuj się.- rzekła „ kopia” Akari. Młoda Urokiri stała jak słup soli. Cała pobladła. Lecz nie było tego widać.
- Przepraszam…. Mogę wyjść na dwór?- wyszeptała do Edwarda, lecz każdy wyczuł drżenie jej głosu. Ten tylko kiwnął głową a ta powoli wyszła na dwór, wcześniej biorąc buty. Założyła je na ganku i sztywnym krokiem wyszła na deszcz. Doszła do lasu i usiadła na powalonym drzewie, i starała się uspokoić.
- Mogę wiedzieć kto to jest do jasnej cholery?!- spytała wkurzona An. Nagle Alice podskoczyła i wybiegła z domu.- A jej co?
- An pamiętasz to co ci kiedyś mówiliśmy?- spytał Edward.
- Nom.
- To ona jest twoją siostrą.
- C…co?- wyjąkała zdziwiona.- Idę do siebie.- i pognała do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, lecz nie mogła na nim zbyt długo usiedzieć, więc usiadła na parapecie i miała dobry widok na swoją dopiero co poznaną siostrę…. Nagle poczuła, że nie spadają na nią krople deszczu. Podniosła głowę do góry i ujrzała dziewczynę , która z twarzy przypominała słodkiego chochlika.
- Mogę?- ta tylko pokiwała głową. Alice usiadła obok niej i siedziały w ciszy.- A więc, jesteś Akari Urokiri, tak?
- No tak. A co?
- Cóż…. Jakby to powiedzieć….- i Alice zaczęła jej wszystko wyjaśniać, a z każdym kolejnym słowem twarz Akari bladła.- I to wszystko. Jak się z tym czujesz?- spytała spoglądając na dziewczynę. Cała blada, siedziała jak słup soli. Nie wiedziała co powiedzieć. I naglę…. Kichnęła. Alice zachichotała.
- Chodź. Bo jeszcze gorączki dostaniesz.
- A jak masz na imię?
- Alice.
- Akari. A i jeszcze jedno Alice.
- Tak?- spytała chodź dobrze wiedziała o co spyta.
- Czy wy…. Jesteście wampirami?- dziewczyna tylko przytaknęła. Urokiri tylko westchnęła, podnosząc się. I razem z Alice ruszyły do domu w ciszy. Gdy weszły, każdy zajmował się swoimi sprawami. Alice złapała ją za nadgarstek i zaprowadziła do jej pokoju. Pomogła jej się wypakować. Po czym zostawiła ją samą, wcześniej informując, że za godzinę kolacja. Wzięła suche spodnie, bluzkę i bieliznę, by zanurkować w łazience pod prysznicem. Mydląc głowę nuciła tylko sobie znaną melodię. Uwielbiała spływające po jej ciele krople wody. Były niczym balsam dla mięśni i duszy. Po chwili wyszła z kabiny, wysuszyła głowę, śpiewając cicho „ James Blunt- Goodboye My Lover”. Czesząc włosy, zadzwonił jej telefon. Wybiegła z łazienki, wywalając się na łóżku, odbierając telefon.
- Halo?
- „ No wreszcie! Ak ile można czekać , aż odpiszesz na moje sms-y?!”
- Sorry Michi. Ale właśnie się myłam i wiesz….
- „ Wybaczam. A teraz opowiadaj jak tam w Forks?”
- Otóż cały czas leje jak z cebra.- usłyszała śmiech koleżanki.- I to tyle. Obecnie zaraz idę na kolację.
- „ A ja na śniadanie. Zadzwoń do mnie o czwartej.”
- Ale nad ranem?!
- „ Nom kochana. Ty i tak nie będziesz wtedy spała.”
- Jak ty mnie dobrze znasz. Dobra idę jeść. Pa. Całusy.
- „ Pa słonko!”- i rozłączyła się. Dokończyła czesanie swoich włosów. I wyszła z pokoju. Gdy dochodziła do schodów, wpadła na swoją „ kopię”
- Przepraszam!- krzyknęła i chciała jej pomóc, lecz ta spojrzała na nią chłodno i z powrotem udała się do siebie. Niepewnie zeszła na dół, rozglądając się dookoła. Skręciła w prawo i dotarła do kuchni. Stała w niej piękna blondwłosa kobieta.
- Witaj. Jestem Rosalie. Proszę.- podała jej talerz z grzankami.
- Arigato… znaczy dziękuje.- usiadła i powoli oraz niepewnie ugryzła kęs. Rose rozpoczęła z nią rozmowę i Akari, przyjemnie się z nią rozmawiało. Nagle na dół zeszła Ana ubrana w fioletową sukienkę oraz buty na obcasie. Wzięła kluczyki od swojego samochodu i wyszła z domu…

3 komentarze: