sobota, 12 października 2013

rozdział 5-sprzeczka

Od przyjazdu Akari do Cullenów, minął cały tydzień. Dziewczyna jedynie rozmawiała z Rosalie. A An. Cóż Ana ma ją cały czas w dupie. Gdy tylko ją widzi w jakimś pomieszczeniu lub na korytarzu, obdarowuje ją chłodnym spojrzeniem. Obecnie Akari leżała na łóżku pisząc piosenkę. To jej pomagało. Na dole Rose nuciła sobie melodię, robiąc gorącą czekoladę dla młodej Urokiri.
- To dla mnie Rose?- usłyszała za sobą głos Any.
- Nie. Dla Akari.- dziewczyna prychnęła, złapała za rogalik i wyszła do salonu do Jaspera.Gdy dotarła jasper sie zapytal widzac posepna mine Any .
-Co jest An?- spytał się siostry.
- Ta cała Akari mnie wkurwia Jas.
- A czemu? Może chcesz potrenować, co?- ta przytaknęła z entuzjazmem.- To biegnij się przebrać.- szybko podniosła się z kanapy i pognała na górę. Szybko się przebrała, wyskoczyła niczym pocisk z pokoju. Zbiegając ze schodów potrąciła Akari, wylewając na nią gorącą czekoladę. An wzruszyła ramionami. I pognała na dwór. od razu przy niej pojawiła się Rose, która to wszystko widziała. Chciała jej pomóc, lecz ta ją oddtrąciła, podniosła się i pognała ze łzami w oczach do swojego tymczasowego pokoju. Rose po dwóch sekundach była pod jej drzwiami, w nie pukając. Usłyszała jej szloch. Nie czekając na zgodę weszła i po chwili tuliła do siebie Ak, uspokajając ją i głaszcząc po włosach i mowiac.
-spokojnie Akari ,ana juz tak ma odkad skonczyla 12 lat ,nie ma co sie przejmowac ja ja olewam.-akari slyszac te slowa uspokojona zaczela gadac z rose o roznych błachych sprawach.W tym samym czasie u Any.
-No An zobaczymy co teraz potrafisz.
-Spoko Jazzuniu-wiedzac ze go tym wkurzy rzucila sie na niego niespodziewanie i zaczeli walczyc.Ana wygrywala i gdy miala zadac mu ostateczny cios Jasper zniknol z jej pola widzenia i zaatakowa uderzajac w brzuch i tym samym powalajac An na brudna ziemie po czym powiedzial.
-Dobra na dzisiaj koniec jutro nie idziesz do szkoly juz ja to zalatwie .
-Dzieki Jasperku -po czym rzucila mu sie na szyje.
Po czym pobiegla szybko do swojego pokoju mijajac Akari i Esme.Po chwili Esme powiedziala.
-Ana jak sie umyjesz i przebierzesz przyjdz do gabinetu Carlislea musimy porozmawiac .Rozumiesz?
-Taa ta juz skonczylas super ja spadam .nie czekaj dzis na mnie bo jade do Konohy do kolegi.O i watpie abym przyszla
Po czym an szybko zamknela drzwi na klucz i poszla sie umyc .jak skonczyla ubrala sie w  niebieska sukienke i niebieskie szpilki<strój any>
 i poszla do gabinetu ojca.gdzie na wejsciu uslyszala.
-Ana ! jak mozesz tak sie zachowywac i ignorowac Akari kiedy wkoncu zrozumiesz ze to nasz gosc i to twoja siostra...-powiedzial Carlisle
-eh nie chce mi sie z wami gadac.-oznajmila wychodzac i trzasnela drzwiami.
-Carlilsle zatrzymaj ja juz!-carlisle sluchajac zmartwionej zony zatrzymał Ane i wziął ja przezucajac sobie przez ramie i prowadzac do gabinetu mowiac.
-Ani ja ani twoja matka jeszcze nie skonczylismy rozmawiac Młoda Damo!-po czym An zuwazyla akari prowadzona przez Esme do gabinetu Carlilslea.
- Mogę wiedzieć co proszę pani zrobiłam nie tak?- spytała młoda Urokiri.
- Nic słonko.- uśmiechnęła się do niej.I weszli do gabinetu Carlislea .Po czym Esme wskazała Akari aby usiadła na kanapie.Do gabinetu wszedł Carlise z Aną. Postawił ją na ziemi, samemu stojąc przy drzwiach, aby nie wyszła.
- Czego?! I co ona tu robi?!- wkazała palcem na dziewczynę. Ak podniosła się z kanapy. 
- Mogę wyjść? Lub najlepiej wrócić do Japonii. Do domu.
- Dla mnie bomba.- prychnęła An. 
- Tak więc do widzenia.- i opuściła gabinet doktora. Pognała do siebie, a za nią Rose.
- Akari. Co się stało?
- Ni..c..- blondynka w mgnieniu oka się przy niej znalazła, tuląc do swojej piersi. Traktowała Akari jak własną córkę, której nie dane było jej mieć. Wzięła ją na ręce i posadziła na łóżku.I zaczeła opowiadac czemu ana stala sie zimna.Akari gdy to sluchała stwierdziła ,że sama by sie tak zachowywala gdyby to przeszła.Po czym poszła do gabinetu Carlislea i oznajmiła.
-Wiem co przeszłas Ana ,wiem wszystko ,że zostałaś porwana...
-Co ty możesz o tym wiedzieć co ?! ciebie rodzeni rodzice nie próbowali zabic ,nie kazano ciebie porwac abys umarła! powiem ci coś ja mam dosyć wychodze!-po czym ana chciala wyjsc lecz zatrzymał ja Carlilse i unieruchomił.
-może mnie zabic nie próbowano ale uwierz mi przykro mi z tego powodu naprawde.Ja znaczy ja cie juz kiedys widziałam jak wywaliłaś do wody takiego chlopaka ,ze ci zabrał misia i...
-zmieniasz temat urokiri.
-o nie po nazwisku odzywac sie do mnie nie bedziesz ! po to mam imie-po czym spoliczkowała ane .i powiedziala-no moze teraz bedziesz dla mnie milsza ! A teraz słuchaj mnie bo nie bede dwa razy powtarzac jestesmy siostrami czy ci sie to podoba czy nie ! rozumiesz i nie bedziesz mnie traktowac jak szmate bo nia nie jestem! Ja musze zawsze sie bronic ,brat mi dokucza rodziców czasem mam dosyc i jeszcze te dziwne sny.! 
-A co mnie to obchodzi co ci sie śni co ? Mnie to Gówno obchodzi -po czym zwróciła sie do Carlislea .-puszczaj mnie albo...
-Ana córeczko uspokuj sie .Jeny ty masz goraczke.-powiedziala przykladajac an dlon do czola.
- A co was to obchodzi co ? Kiedy zawsze mówiłam że Rose mnie nienawidzi to mi nie wierzyliście ,a teraz nawet nic sobie z tego nie robicie .A jak Rose kogos polubila to spoko bedzie dobrze tak ?! otórz nie bedzie. 
-Ana uspokuj sie wreszcie czemu nie mozesz zrozumiec ze jestesmy siostrami i nic na to nie poradzisz.
- Czemu? Czemu?! Kurwa ja nie chcę ciebie jako siostry!- wyrwała się doktorowi i wypchnęła Ak, przez okno.
- Ana!!!!- krzyknęła Esme. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk łamanej kości.
- Ja.... nie wiem...co we mnie...wstąpiło...
- Nie ma jej!- krzyknęła Rose, która wparowała do gabinetu.- Co się stało?!
- Nie udawaj kompletnej blondynki Rose.- uśmiechnęła się do niej An.
-Ana do swojego pokoju juz!-krzyknol Carlisle po czym poszedl za corka i zamknol ja na klucz.w tym samym czasie akari nie patrzac na ból w nodze wstala i poszla przed siebie ,w domu cullenow zmartwiona Rose pobiegła szukac Akari ,gdy ja znalazła podbiegla do niej i przytulila mowiąc.
-Przepraszam cie Akari ,że cie nie obronilam przed ta wariatka.-po czym wziela Ak na rece i zaniosła do domu gdzie zajoł sie nią Carlisle.Po chwili Akari powiedziała
-Gdzie jest Ana?Mimo tego ,ze wypchneła mnie przez okno to sie o nia martwie bo miala goraczke.
W tym samym czasie kiedy Carlisle i Akari rozmiawiali  Ana próbowała sie wydostac ze szlochem z pokoju wreszcie po godzinie staran z braku sil i z wysoką gorączką zemdlała.

4 komentarze: